Bo ja bym nie mogła...

Prowadząc dom tymczasowy, spotykamy na swojej drodze wielu różnych ludzi. Mamy przekrój przez wszystkie formy wsparcia lub wyśmiania. Większość z Was jednak nas popiera i pomaga na swój sposób. Najczęściej jednak słyszę, miłe słowa przeplatane zdaniem, które wszyscy powtarzają jak mantrę: "Bo ja bym nie mógł/mogła".
Wiecie co? Ja też nie mogę. Nie mogę patrzeć na umierające kocie oseski w piwnicach. Nie mogę patrzeć na chore, porzucone jak śmieć, nikomu niepotrzebne kocie staruszki. Nie mogę minąć ich obojętnie. Nie mogę wrócić do ciepłego, ładnego mieszkania i nie mieć wyrzutów sumienia. Po prostu nie mogę. A teraz powiedz mi, czego Ty nie możesz? Nie możesz pomóc?
Zanim powiesz, że nie możesz zastanów się jakim człowiekiem chcesz być. Czego oczekujesz od życia? Co sprawi, że będziesz szczęśliwy? Duży dom, żeby pokazać że jesteś coś wart? Prestiżowa praca aby pokazać światu, że jesteś kimś? Ekskluzywny samochód żeby szybko śmigać po mieście? Kim chcesz być? Szarym ludkiem w machinie trybików? Z marzeniem o wygodzie swoich 4 liter, bo przecież Ty i tylko Ty jesteś ważny...No przykro mi bardzo, ja nie jestem takim człowiekiem.
Tak, chcę żyć godnie i dobrze, ale mam inne ważniejsze cele w życiu. Moja wygoda kosztem innych, słabszych nie ma prawa się wydarzyć! Uważam, że pomaganie to nie przywilej dla wybranych, to obowiązek każdego z nas. Żyjemy na tej planecie razem. Nie jesteśmy pępkiem świata, nie jesteśmy też wyjątkowi. Po prostu jesteśmy i dbajmy o tych, co kosztem naszych wygód, naszej cywilizacji nie mogą żyć, ani godnie, ani wygodnie. Najpierw udomowiliśmy koty, potem zabraliśmy ich naturalne środowisko, a teraz się na nie wypinamy. Nazywając je śmierdzielami - traktujemy je z pogardą. Nazywając żywymi szczurołapami - traktujemy je przedmiotowo. Z braku naszego zrozumienia ich zachowań, przypisujemy im najgorsze ludzkie cechy. A ja się pytam gdzie szacunek? Gdzie empatia? Gdzie człowieczeństwo?
Kilka lat temu, kiedy zaczynaliśmy być domem tymczasowym widziałam ogłoszenie o kotce, mieszkającej w budzie pod blokiem. Oswojona, domowa, słodka kotka, która czekała na swoją szansę i na miejsce w jakimś domu tymczasowym. Ze względu na nasze początki, pewne obawy i chęć wygody, wyszłam z założenia, że na pewno ktoś inny się znajdzie. Ktoś inny jej pomoże...Niedługo potem kotkę potrącił samochód. Nie doczekała się swojego miejsca. I pewnie większość ludzi miała to w dupie, a mnie było przykro. Czułam się winna. Mogliśmy jej pomóc. Wziąć na tymczas, miejsce było, ale przerzuciłam tę odpowiedzialność na kogoś innego. I co? Nic. Nikt jej nie pomógł, nikogo nie obchodziła zwykła bura koteczka, tylko mnie jakoś tak źle się zrobiło...To był ten moment kiedy postanowiłam nie zawieść już nigdy żadnego potrzebującego zwierzęcia. Pewnie nie raz nie dotrzymam słowa, ale będę walczyć ze wszystkich sił i starać się aby moja słowa były coś warte.
Myślisz, że teraz już możesz?

Na zdjęciach nasze koty:
Sumatra - adoptowana, uratowana z ogródków działkowych
Piękna i Bestia - uratowana przed zadziobaniem, ze Starego Rynku Poznaniu.
Sylwester - adoptowany, uratowany przed bezdomnością




Komentarze