Zaczynamy

Dziś są urodziny Sumatry. Oficjalnie od roku Czarnuch jest naszym kotem (a dokładniej Pana P.). Wiecie...czasem jakoś tak się dziwnie dzieje, że koty wybierają nas a nie my je. I tak 3 lata temu Sumatra trafiła do nas przypadkiem, zamiast małego bąbla z działek wpadła w sidła (klatka łapka) właśnie ona. Początki były ciężkie. Przez jej ogromne zielone oczy przebijał strach, a przez nas niepewność słuszności swojego czynu. Niestety była zima, kotkę trzeba było wykastrować i przetrzymać przez odpowiednio długi czas aż futro odrośnie. I tutaj zaczęła pojawiać się nadzieja, że jednak coś między nami iskrzy. Z dnia na dzień robiłyśmy postępy. Coraz bardziej się do siebie zbliżałyśmy i pozwalałyśmy sobie na coraz to nowsze przyjemności. Takiej rozkoszy jak u Sumatry podczas tarmoszenia, osobiście nigdy nie widziałam. W każdym jej ruchu, muśnięciu wibryskiem, dotknięciu pazurka było czuć pasję. Szarpanie futra, ugniatanie karku jak ciasta na pierogi, to jest to, co Sumatra kocha najbardziej. Jest dziwnym kotem, ale to właśnie w niej uwielbiamy. Kot-sowa z uszczerbkiem w pamięci krótkotrwałej ;) Z rana wlezie do wyra, wywali kopyta do góry, po czym 10 minut później w kuchni patrzy z przerażeniem w oczach "kim Ty kufa jesteś?!". I tak sobie od 3 lat żyjemy razem. My z miłością do niej, ona z miłością do Sylwka, a to wszystko pod dachem zwanym Dom Tymczasowy na poddaszu.

Komentarze